wtorek, 29 października 2013

Moje ulubione czesadła.



Siemka!!!

Ciągniemy temat włosowy :) Było już o olejowaniu, i o mydłku Sesa, jakieś zakupy też się pojawiły….
Tym razem postanowiłam pokazać moje czesadła.Na szczęście nie uległam modzie na TT, chociaż kusiło (oj kusiło) bardzo. Zamiast tego znalazłam zamiennik, myślę, że równie skuteczny jak TT. 
Ale po kolei.

Na pierwszy ogień idzie czesadło, które każda szanująca się włomaniaczka ma, czyli drewniany grzebień z The Body Shop:


Źródło

Drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami ułatwia rozczesywanie włosów zarówno na sucho jak i mokro, nie uszkadzając struktury włosa. Umożliwia także równomierne rozprowadzanie odżywek. Jest przeznaczony do każdego typu włosów.
Posiada certyfikat FSC (Forest Stewardship Council).”

Mały, poręczny, trwały. Używam go do rozczesywania  mokrych lub naolejowanych włosów, idealnie sprawdza się do równomiernego rozprowadzenia odżywki.
Nie elektryzuje włosów, dobrze radzi sobie z wszelkiego rodzaju kołtunami. Przyjemny dla oka design.
Wg mnie jedynym minusem jest cena-moim zdaniem troszeczkę za wysoka, za swój zapłaciłam 20zł. No, ale czego się nie robi na włosów.

Szczotka Lena


Źródło



Szczotka z naturalnego włosia przeznaczona do leczniczego masażu skóry głowy, wykonana według wskazówek Pani Heleny Urbańskiej, słynnej założycielki Laboratorium Chemiczno - Kosmetycznego "LENA" w Szczecinie, które już od ponad 40 lat zajmuje się leczeniem chorób włosów.”

Uwielbiam ją i to jej w głównej mierze zawdzięczam sukces w walce o nowe włosy. Szczotka dobrze trzyma się dłoni, jest bardzo poręczna.  Włosie stosunkowo łatwo utrzymać w czystości-ja swoją szczotkę czyszczę raz w tygodniu. Niestety, wbrew zaleceniom producenta za bardzo ją moczyłam, przez co troszeczkę się rozkleiła, ale to tylko i wyłącznie moja wina. Używam jej do codziennego masażu. Nie wiem czy dobrze się wyrażę i czy wszyscy mnie zrozumieją: masaż polega na oklepywaniu skóry głowy. Na początku jest to dosyć bolesne z  uwagi na kłujące włosie dzika, ale później już nic nie czuć. Średnio wykonuję 200 „uderzeń”, następnie aplikuję wcierkę i kolejna 200-setka. Dzięki temu skóra jest pobudzona, cebulki dotlenione a włosy odbite u nasady,
Wspomniany masaż stosuję od ok. 3 miesięcy i pierwszy raz od 1,5 roku widzę pojawiające się babyhair. Moje poprzednie próby wykonywania masażu opuszkami palców-kończyły się powyrywanymi włosami. Teraz wiem, że wcierka ma szansę zadziałać, gdy odpowiednio przygotujemy skórę głowy.
Moja Lena kosztowała ok. 45zł z przesyłką. Drogo, ale warta jest każdej ceny.

Szczotka Racoon (czyli tańszy odpowiednik TT)



 
Źródło



 Rewelacyjna duża szczotka stworzona przez profesjonalistów, przeznaczona specjalnie do pielęgnacji włosów przedłużonych.
„Szczotka ma innowacyjne ułożenie i odpowiednią długość włosia. Materiał, z którego zostało ono wykonane, jest bardziej miękki od tego, z którego są zrobione inne szczotki.
Włosie o różnej długości gwarantuje maksymalną ochronę łączeń podczas czesania. Szczotka idealnie rozczesuje i zapobiega splątywaniu włosów, a dodatkowo pozwala osiągnąć gładkie i lśniące wykończenie fryzury.
Specjalne niezwykle trwałe tworzywo,  z którego wykonana jest szczotka, powoduje zmniejszenie elektryzowania włosów. Lekka konstrukcja, wygodny uchwyt i wysoka odporność na wysoką temperaturę to dodatkowe atuty.

W 2008 roku nasza szczotka otrzymała prestiżową nagrodę In Style Best Beauty Buys.”


Wbrew pozorom wcale nie musimy mieć włosów przedłużanych. Poleciła mi ją znajoma fryzjerka, w sklepie firmowym w Warszawie zapłaciłam za nią 20zł. Działanie mogę porównać do osławionego TT: nie szarpie, łatwo sunie po włosach, nadaje się do pielęgnacji każdego rodzaju włosów-nawet tych najbardziej zniszczonych. Super sprawdza się do modelowania.
Delikatny problem może stanowić jej pielęgnacja-ciężko usunąć wszystkie zabrudzenia, czasami trzeba poświęcić trochę czasu, ale czego się nie robi dla pięknych włosów.

A jakie są Wasze ulubione czesadła???

Buziaczki, papatki, całuski
Tisha

Specjalne ułożenie i długość włosia zapewniają bezpieczeństwo połączeń i włosów.

Pielęgnacja włosów przedłużonych, to nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne i stylizacja. Do codziennego czesania włosów zaprojektowaliśmy specjalne szczotki.





sobota, 26 października 2013

Mydełko SESA - tak czy nie??

Siemka!!!



Źródło


O mydełku Sesa słyszał niemal każdy. Jest to produkt, który można albo kochać albo nienawidzieć. Innej opcji nie ma. Zapraszam do lektury.

Opis producenta:
"Bogate w naturalne zioła oraz 6 olejków mydełko Sesa usuwa problemy takie jak łupież, wypadanie włosów, swędzenie skóry głowy. Jest wspaniałym sposobem na odżywienie włosów.
Polecane do stosowania raz w tygodniu. Zrób dużo piany i wmasuj ją w skórę głowy i włosy. Pozostaw na ok godzinę lub dwie i dobrze spłucz. W zależności od rodzaju włosów, po zastosowaniu może być potrzebne umycie delikatnym szamponem.
Mydełko Sesa jest doskonałym uzupełnieniem kuracji olejkiem Sesa. "



Mój opis:
Mydełka używam co drugie mycie. Świetnie nadaje się do zmywania oleji-nie ma mowy o niedomytych włosach.Pianę trzymam max 15min, spłukuję po czym myję  jeszcze raz szamponem. Niestety włosy umyte tylko mydełkiem są szorstkie, lepiące się, wyglądają jak tłuste i płukanka octowa nic tu nie pomaga. Bardzo mocny, ziołowy zapach-mi absolutnie nie przeszkadza, aczkolwiek wrażliwe nosy mogą mieć problem.Mydło łatwo się pieni i jest wydajne-w moim przypadku stracza na ok. 3 miesiące. Cena-taniocha, za swoje zapłaciłam 8 zł w sklepie Dessis w Warszawie.

Mydełko jest uzupełniem mojej kuracji przeciwko wypadaniu, w tej roli sprawdza się świetnie. W połączeniu z pozostałymi produkatmi stworzyłam zestaw(wkrótce na blogu), który nie tylko ograniczył wypadanie, ale również przyczynił się do wzrostu nowych włosów. Nie wyobrażam sobie już mojej pielęgnacji bez Niego. Mydełko Sesa na stałe zagości w moim koszyczku.
Jestem na TAK!!!!

Buziaczki, papatki, całuski
Tisha 

P.S. Zapominiałam o bardzo ważnej rzeczy: po mydełku nasze włosy nabierają objętości, są odbite od głowy, w dotyku wydaje się być ich więcej :)
 




niedziela, 20 października 2013

Zrób Sobie Krem, czyli zestaw małego chemika.

Siemka!!!

Pamiętacie taką scenę z pewnego filmu:
Są Święta Bożego Narodzenia, w pokoju siedzi chłopiec i bawi się zestawem "Małego Chemika", nagle wbiega do pokoju, gdzie siedzą rodzice i mówi:
-"Mamo, mamo-choinka się pali"
-"Synku, choinka się nie pali tylko świeci"
-"Mamo to firanka i zasłony też się świecą"

Oczywiście brzmiało to tak mniej więcej -zainteresowani wiedzą o jaki film chodzi. Nie wiem czemu, ale oczyma wyobraźni ujrzałam właśnie tą scenę, gdy odbeirałam moją pierwszą paczuszkę z ZSK.

Drodzy Państwo mam zaszczyt przedstawić moje nowe cacuszka. Tadam:)

Od lewej:
olej arganowy,konserwant, potrójny kwas hialuronowy,aloes zatężony 10-krotnie, korund, niacynamid i kofeina farmaceutyczna.

Nie będę Was zanudzać opisem producenta, ponieważ wszystko możecie przeczytać na stronie ZSK. Zresztą, jeśli ktoś interesuje się pielęgnacją włosów to pewnie słyszał o tych produktach nie jeden raz. Starałam się powstrzymać przed kupowaniem wszystkiego, wybrałam produkty najbardziej topowe.

Wobec tego co ja z tym zrobię??

Olej arganowy-wiadomo olejowanie włosów, ale nie tylko. Sporo się naczytałam o olejowaniu paznokci i również pod tym kątem mam zamiar go używać

Olej arganowy + korund+ kwas hialuronowy : domowa mikrodermabrazja, czyli oszczędzamy na kosmetyczce. Udało mi się już raz zrobić taki peeling, buzia była niesamowicie gładka, niemal jak pupcia niemowlaka. Jeden raz to za mało, więc efektami pochwalę się za jakiś miesiąc.

Niacynamid+kofeina farmaceutyczna: pierwszy raz zrobię własną wcierkę. Przepis znalazłam TU. Pokładam w niej duże nadzieje. Jak narazie produkty stoją i czekają aż wykończę Radical.

Zamierzam włączyć to wszystko do mojej pielęgnacji wraz z nastaniem nowego miesiąca. Jestem bardzo ciekawa efektu, czy też będzie to WOW.

Co Wy o tym sądzicie??Może macie jakieś ciekawe pomysły na ich inne wykorzystanie.
Miłej niedzieli.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA




wtorek, 15 października 2013

Włosomaniactwo z głową.

Siemka!!!

      Witam wszystkich po dość długiej przerwie spowodowanej czystym lenistwem oraz brakiem czasu. Postaram się poprawić (oczywiście nie na wadze).

      W trakcie ciszy na blogu, kilka rzeczy pukładałam sobie w głowie i  całkowicie zmieniłam podejście do pielęgnacji włosów. Pod postem dotyczącym olejowania włosów, jedna z Was napisała, że "strasznie dużo tego wszystkiego" i miała świętą rację. Pomyślałam, przeanalizowałam i opracowałam wszystko od nowa. Od razu zaznaczę, że nie ogarniam tej całej porowatości, punktów rosy itp. Obserwuję moje włosy i widzę co im służy a co nie.
Aktualnie planuję pielęgnację w cyklach miesięcznych. Oznacza to, że w danym miesiącu używam tylko konkretnych kosmetyków. Dzięki temu wiem jak działają na moje włosy.
Na załączonym obrazku możecie zobaczyć czego używam w tym miesiącu.


Stałe punkty mojej pielęgnacji to:

-mydełko SESA
-szampon Revitax
-serum Revitax (w białej buteleczce :) )
-mgiełka Radical (o wcierkach i metodzie ich stosowania niedługo pojawi się oddzielny post)
-szampon Barwa (do oczyszczania)
-jedwab CHI
-odżywki b/s GlissKur i Marion
-oleje, których nie ma na zdjęciu: oliwa z oliwek, olej kokosowy i palmowy


Reszta kosmetyków to zmienne. Na początku danego miesiąca wyciągam mój koszyczek i robię w nim przemeblowanie. Dzięki temu w łazience mam kosmetyki, których aktulanie używam , inne już mnie nie kuszą, bo są głęboko zakopane :)

Co Wy sądzicie o takiej pielęgnacji?? Jakie są Wasze sposoby na denkowanie kosmetyków?? Jestem bardzo ciekawa. Czekam na Wasze pomysły.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA