sobota, 23 listopada 2013

I love Second Hands cz.1



Siemka!!!


Second hand, ciuchy, "ekskluziw szop"-wiadomo o co chodzi. Lubię, chodzę kupuję. Mam większą satysfakcję, gdy upoluję coś za niewielkie pieniądze niż gdy kupię gotowca w galerii. W ostatnim czasie wybrałam się na ciuszkolandowe zakupy.
Oto moje zdobycze :





Kolorowe ponczo, które kosztowało 8zł. Jest super, fajnie wygląda w połączeniu z kurtką lub białą bluzką. Przyda się na długie zimowe wieczory.




Rozpinany sweterek H&M, cena 5zł. Bardzo dobry zakup-pasuje niemal do wszystkich kolorów. Ostatnio połączyłam go z bordową bluzeczką.



Śmieszne wdzianko za które zapłaciłam 8zł. Wygląda jak zszyty do kupy szalik.

Moherowy sweterek w kolorze Shreka kosztował złotych 5. Na zdjęciu wygląda tak sobie, ale w rzeczywistości jest dużo ładniejszy. Poprawia mi humor, gdy za oknem jest tak szaro i buro.

Lubię takie zakupy. A Wy chodzicie??
Dziękuję za uwagę.




Buziaczki, papatki, całuski
TISHA


czwartek, 21 listopada 2013

GULIVERE-magiczna tarka do stóp.

Twarz,ciało

Siemka!!!
 Nie wiem jak Wy, ale ja nie zawsze mam czas na maksymalne dopieszczenie stópek. Czasami ten brak czasu to zwykłe lenistwo. Wiadomo, jeśli chcemy przeprowadzić cały rytuał z moczeniem, ścieraniem, peelingowaniem, potrzeba nam nie tylko czasu, ale również i chęci.I tu przychodzi mi z pomocą cudowna tarka firmy Gulivere.  Odkąd ją posiadam, dbanie o stopy stało się o wiele przyjemniejsze, a przede wszystkim mniej pracochłonne.




 Dlaczego?? O tym przeczytacie poniżej.

Firma Gulivere powstała w 1996 roku, jej siedziba mieści się w Łodzi. Specjalizuje się w produkcji naturalnych kosmetyków antyalergicznych. Dlatego między innymi ich kremy mają bardzo krótki termin ważności, w szczególności te przeznaczone do pielęgnacji twarzy: nie posiadają zapachu, barwników oraz środków konserwujących.
Oprócz tego firma jest  producentem tarek do stóp i dłoni.

Ich oferty nie znajdziecie w Rossmanie czy Hebe. Można zaopatrzyć się bezpośrednio u producenta lub przy okazji odbywających się cyklicznie targów kosmetycznych.


Tarka Gulivere:

            Źródło zdjęcia:WWW.okazje.info.pl



Tarka przeznaczona jest do użytku profesjonalnego (w gabinetach kosmetycznych) oraz indywidualnego. Jest dosyć duża (długość 27cm), ale wbrew pozorom poręczna. Dobrze leży w dłoni, jest stabilna i mocna, ciężko ją zepsuć. Posiada dwie powierzchnie ścierające:jedną do usuwania zrogowaciałego naskórka, drugą do wyrównania ewentualnych nierówności.
I teraz będzie największe zaskoczenie-przeznaczona jest do ścierania na sucho.

Co to znaczy??

Używamy jej na suchutkie stopy, ja zazwyczaj robię to przed kąpielą. Ścieram, ścieram, wklepuję maść witaminową, czekam aż się wchłonie, po kąpieli jeżeli czuję taką potrzebą dokremowywuję. Dzięki temu mam gładkie, super nawilżone piętki i dużo zaoszczędzonego czasu..
Tarka jest bardzo łatwa w utrzymaniu. Po wszystkim, wkładamy ją pod kran, bierzemy szczoteczkę i czyścimy.  Swoją mam już ponad rok, i przy średnim używaniu 2 razy w tygodniu ma się całkiem dobrze.
Od koleżanek z pracy słyszałam również opinię, że regularne jej stosowanie niweluje problem pękających pięt.

Podsumowując:

Warto się w nią zaopatrzyć, uważam, że działa lepiej niż standardowe pumeksy. Nie jest droga-za swoją zapłaciłam 17zł i cena jak najbardziej idzie w parze z jakością. Dzięki niej utrzymanie stóp w należytym ładzie jest o wiele przyjemniejsze.

PS W swojej kolekcji posiadam również szklany pilnik do paznokci tejże firmy-recenzja wkrótce.

Dziękuję za uwagę.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA

wtorek, 19 listopada 2013

Pierwsza własna wcierka.

Włosy.



Siemka!!!

Szybki wpis. Dzisiaj po raz pierwszy użyłam własnoręcznie przygotowanej wcierki, wg przepisu, który znalazłam Tutaj. Mam nadzieję, że będę równie zadowolona jak i autorka bloga. Napewno jest lżejsza niż te sklepowe, nie obciążyła mi włosów, a wręcz spowodowała ładne odbicie.
Myślę, że za jakieś dwa tygodnie będę mogła napisać troszeczkę więcej.

A może Wy macie jakieś sprawdzone przepisy na wcierki??
Dziękuję za uwagę.

Buziaczki, papatki, całuski
Tisha

sobota, 16 listopada 2013

Czas na relax cz.1

Free Time.





Siemka!!!



Każdy od czasu do czasu potrzebuje odskoczni i relaksu. W moim przypadku najlepszym rozwiązaniem jest dobra książka, film lub serial. Zdecydowanie mogę wręcz określić siebie mianem serialomaniaczki. Zdecydowanie  preferuję książki/filmy łatwe, lekkie i przyjemne. Wychodzę z założenia, że jest to czas dla mnie, kiedy mogę się odprężyć i nie-myśleć, chociaż przez chwilkę. Nie oznacza to, że ambitne pozycje omijam szerokim łukiem. Po prostu muszę mieć „ten dzień” . Co jakiś czas postaram się podrzucić kilka tytułów, które akurat znajdują się w polu moich zainteresowań.

Ambitnie/ nieambitnie zapraszam na przegląd moich „relaksowaczy” w tym miesiącu:


Książka:



Książka „Lew Starowicz o mężczyźnie” to kontynuacja bestselleru tego autora „O kobiecie”. Tym razem profesor rozbiera na czynniki pierwsze polskiego mężczyznę. I co tam znajduje? Niedojrzałość, strach przed kobietami i ich emancypacją oraz kłopoty z męskością. To książka, którą powinna przeczytać każda kobieta, której zależy na dobrych relacjach z partnerem. Profesor Zbigniew Lew Starowicz mówi Krystynie Romanowskiej o błędach, jakie nagminnie robią kobiety wobec swojego mężczyzny, jak on odbiera pewien typ „babskich” zachowań, co najbardziej ceni u kobiety, a co go drażni. I radzi, co zrobić, żeby nasz związek był szczęśliwy. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą poznać wszystkie skrywane tajemnice mężczyzny i zrozumieć go.







źródło opisu: Wydawnictwo Czerwone i Czarne
źródło okładki: Wydawnictwo Czerwone i Czarne

Za mną jak na razie połowa książki. W tej chwili  mogę powiedzieć, że forma wywiadu-rzeki sprawdza się bardzo dobrze. Czyta się lekko i przyjemnie. Profesor w sposób prosty i przystępny pokazuje różnice między kobietą a mężczyzną, opowiada o ich typowych zachowaniach, wszystko popierając przykładami „z życia”. Wg mnie jest to instrukcja obchodzenia się z facetem oraz kompendium porad dla nas kobiet: jak się NIE zachowywać w stosunku do faceta. Zauważyłam, że wiele „problemów” dotyczy również i mnie J Bardzo ciekawa pozycja-mam nadzieję, że pozwoli mi zrozumieć mojego TŻ-ta i być może uniknąć wielu niepotrzebnych konfliktów w przyszłości.


Serial:




Serial „Arrow” to współczesna historia Zielonej Strzały, superbohatera komiksów DC Comics. Po 5 latach od katastrofy morskiej miliarder Oliver Queen (Stephen Amell), jak dotąd uznawany za zmarłego, zostaje odnaleziony na bezludnej wyspie na Pacyfiku. Kiedy powraca do domu, rodzina zauważa, że pobyt na wyspie bardzo go odmienił. Oliver próbuje pojednać się z najbliższymi i swoją byłą dziewczyną Laurel Lance (Katie Cassidy), jednocześnie kreując swoją sekretną tożsamość. Odtąd za dnia Oliver jest bogatym, beztroskim i nieostrożnym kobieciarzem, jakim zwykł być, natomiast pod osłoną nocy jako Zielona Strzała walczy ze złem i stara się przywrócić miasto do jego dawnej świetności.


Źródło opisu:www.filmweb.pl
Źródło okładki: arrow.heroesmovies.pl

Serial spodoba się osobom, które lubią akcje, reakcje i fikcje oraz potrzebują odmóżdżenia. Mamy tu wszystko, łącznie ze śmiesznymi scenkami np.:
„Olivier: Czym jest „Zmierzch”?
Tommy: Lepiej żebyś nie wiedział”

Aktualnie jestem w połowie pierwszego sezonu. Akcja jest dynamiczna, nie ma niepotrzebnego przeciągania wątków. Wbrew pozorom fabuła nie jest aż tak płytka jakby mogło się wydawać. Jest na czym oko zawiesić-mowa tu o główny bohaterze oczywiście. Myślę, że jest to dobry pomysł na spędzenie jesiennego wieczora.


Film:


 


Okradziony z towaru dealer David musi w ramach zadośćuczynienia przywieźć z Meksyku dużą dostawę narkotyków. Dla niepoznaki organizuje więc wymyśloną rodzinę.
Źródło opisu: WWW.filmweb.pl
Źródło plakatu:WWW.film.onet.pl

Uwielbiam Jennifer Aniston i wszystkie filmy, w których można ją zobaczyć. „Millerowie” nie należy do wyjatków. Świetna komedia przy której nabawiłam się bólu brzucha „od śmiacia”. Można się rewelacyjnie zrelaksować, bez potrzeby zażywania nielegalnych substancji.

Jakie są Wasze sposoby na relaks?? Co myślicie o takim wpisie od czasu do czasu?? Jakie filmy/seriale polecacie??

Dziękuję za uwagę.

Buziaczki, papatki, całuski
Tisha



środa, 13 listopada 2013

Korund-domowy sposób na mikrodermabrazję?



Twarz,ciało


Siemka!!!
 
www.e-naturalne.pl

 Mikrodermabrazja to inaczej peelin mechaniczny, którego głównym celem jest stopniowe złuszczanie naskórka, przy pomocy specjalnych głowic ścierających. Usuwa górne warstwy obumarłego naskórka, wskutek czego powstają nowe, zregenerowane komórki. Mikrodermabrazja może być diamentowa lub korundowa. Nas interesuje ta druga. Mikrodermabrazję korundową wykonuje się przy pomocy kryształków korundu. Daje silniejszy efekt złuszczania- szybciej można uzyskać zadowalające efekty.  

Mikrodermabrazja przeznaczona jest przede wszystkim dla osób walczących z łojotokiem, trądzikiem, zaskórnikami, przebarwieniami, bliznami potrądzikowymi, rozszerzonymi porami, ubytkiem kolagenu i płytkimi zmarszczkami.(www.mamazone.pl)

Zacznę od tego, że mikrodermabrazji nigdy nie robiłam. Znam ją bardziej z opowieści  i różnych czytadeł. Nim się w końcu zdecyduję na profesjonalny zabieg pewnie jeszcze trochę minie. Korund-jako kosmetyk do domowej pielęgnacji, jak wiadomo jest ogólnie dostępny. Przy jego pomocy możemy przeprowadzić taki zabieg w domu. Oczywiście efekt będzie dużo słabszy niż salonowy, ale zawsze. 
Zapraszam do przeczytania posta.
Opis problemu.

 Mam cerę mieszaną, silnie przetłuszczającą się w strefie T, niestety bardzo skłonną do zanieczyszczeń. Aktualnie moja pielęgnacja ogranicza się do mycia twarzy emulsją Emolium i aplikowania balsamu do twarzy i ciała firmy Cethapil. Skromnie bardzo, niestety na żadne nowości nie mogę sobie w tej chwili pozwolić. Wszystkiemu winna alergia kontaktowa J, a peelingować się trzeba. Drogą pantoflową dowiedziałam się o korundzie. Niewiele myśląc złożyłam zamówienie wiadomo gdzie. Pisałam o tym TUUUU.

Korund.
Na stronie ZSK możemy przeczytać:
„Korund mikrokrystaliczny (mikronizowany - wielkość kryształków 120 μm). Znajduje zastosowanie w profesjonalnych gabinetach kosmetycznych a także w domowych peelingach. Systematyczne stosowanie peelingów zwiększa wchłanianie substancji czynnych przez skórę, pobudza mikro-krążenie, oczyszcza i wzmaga odnawianie skóry. Efektem regularnego stosowania peelingów jest pogrubienie się warstw żywych komórek skóry, natomiast cieńsza staje się warstwa rogowa. Peeling mechaniczny pobudza mikrokrążenie skórne i dotlenia skórę. Wyrównuje się koloryt skóry. Skóra staje się bardziej elastyczna i gładsza.

INCI Alumina  

Za pomocą korundu usuwamy mechanicznie - ścieramy wierzchnią warstwę skóry, głównie obumarły naskórek. Usunięcie tej warstwy skóry powoduje pobudzenie do szybszego wzrostu i odnowy warstwy naskórka, oraz pobudza do wzrostu komórki warstw głębszych. 
Peeling powinien być stosowany regularnie 1-2 razy w tygodniu. Oprócz dobroczynnych skutków peelingu opisanego powyżej bardzo ważną rolą tych zabiegów jest przygotowanie do dalszych zabiegów. Usunięcie obumarłego naskórka i odblokowanie porów znacznie poprawia wchłanianie aktywnych substancji”

Moje przemyślenia.
W przyjemnym dla oka pudełeczku mieści się bardzo drobniutki, aczkolwiek niepozorny, biały proszek (nie mylić z substancjami nielegalnymi). Niepozorny, ponieważ bardzo ostry. Nie odważyłabym się stosować go solo. Jest to na pewno zła wiadomość dla posiadaczek cer naczynkowych i bardzo wrażliwych.
Używam go raz w tygodniu. Około pół łyżeczki korundu mieszam z niewielką ilością Emolium i delikatnie masuję zwilżoną wcześniej buzię. Trwa to ok. 2-3 minutki, po czym spłukuję letnią wodą.
W efekcie uzyskuję gładką, rozświetloną skórę, która lepiej przyswaja kolejne produkty. Najczęściej po takim zabiegu nakładam Cethapil z dodatkiem kwasu hialuronowego.
Zauważyłam, że wszelkie niedoskonałości znikają szybciej i nie pojawia się ich więcej. Jak dotąd jest to najlepszy peeling, jaki miałam okazję używać. Na pewno nie sięgnę już po te ze sklepowej półki, kipiące od chemii.
Pod opisem producenta podpisuję się rękami i nogami.
Ciekawa jestem czy regularne stosowanie przyczyni się do likwidacji znienawidzonych zaskórników. Czas pokaże.

Czy Wy używacie korundu?? Jakie są Wasze odczucia?
Dziękuję za uwagę.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA



wtorek, 5 listopada 2013

Październik-podsumowanie oraz plany na nowy miesiąc.



Siemka!!!








Październik mamy już za sobą. Pora na małe podsumowanie . W tym miesiącu wprowadziłam świadomą i przemyślaną pielęgnację, o której pisałam Wam TU. Od czasu do czasu odstępstwa od normy się zdarzały, zwłaszcza wtedy gdy wracałam do rodzinnego domu. Z zaprezentowanego zestawu udało mi się zużyć litrową Placentę (nareszcie),Barwę Pokrzywową oraz Radical, pozostałe kosmetyki  odnotowały znaczne ubytki. Patrząc na te zdjęcia odnoszę wrażenie, że włosy nie urosły nawet o milimetr (masakra).

W tym miesiącu do moich ulubieńców zaliczam:

-Ultralekką odżywkę z olejem arganowym firmy Marion. Jak dotąd najlepsza moim zdaniem: ułatwia rozczesywanie, nabłyszcza, pięknie pachnie-włosy są takie, że aż chce się je cały czas dotykać. Stosowałam ją zawsze po myciu na wilgotne włosy, chroni  przed dalszymi zniszczeniami. Nie oczekuję od niej działania regeneracyjnego. Spełnia swoje zadanie.

-Odżywkę kokosową firmy Inecto: doskonale sprawdziła się na moich przesuszonych, puszących się włosach. Odpowiednio je dociążyła, nawilżyła. Nakładałam ją głównie na olej przed myciem i w takim duecie sprawdziła się najlepiej.

Październik nie obył się bez kilku kryzysowych dni. Byłam wtedy gotowa pobiec do fryzjera i je ściąć. Dobrze, że mojego planu nie wcieliłam w życie. Dużą podporą okazał się dla mnie wizaż i rady dziewczyn. Dzięki nim wiem, że powinnam włączyć do pielęgnacji więcej emolientów. Moim problemem jest nieustanny puch i suchość-niestety dopóki nie pozbędę się resztek blondu z końców nie mam co liczyć na spektakularne efekty.

Włosów nie farbuję już od 3 miesięcy. Aktualnie jest to spowodowane obawą przed powrotem wypadania. Zamierzam maksymalnie wzmocnić włosy i być może dopiero wtedy pomyślę nad ujednoliceniem koloru. Jak na razie pojawiające się baby hair motywują mnie do nie – farbowania włosów. Od 30.09 regularnie łykam tran i piję skrzypopokrzywę. Akurat na dzisiaj przypada mój ostatni kubek i robię ok. dwutygodniową przerwę.

Wiem, że przede mną jeszcze długa droga. W tej chwili skupiam się na regeneracji włosów oraz ich odroście. Chciałabym wyrównać włosy i zejść wreszcie z tego koszmarnego cieniowania. Marzy mi się fryzura „od linijki”.


Poniżej mój plan pielęgnacji na listopad.

Stałe punkty to oczywiście:

-mydełko Sesa
-szampon Revitax
-szampon Barwa Czarna Rzepa (oczyszczanie)
-wcierka mix, czyli końcówka Revitaxu zmieszana z resztką Nowoxidilu
-GlissKur odżywka b/s

Nowości, a raczej plan na br. miesiąc:




Absolutne nowości to zestaw DeBa-kupiłam pod wpływem blogowego szaleństwa, Mrs Potters Ekspresowa odżywka bez spłukiwania(pachnie super) oraz Woda szungitowa. Pozostałe kosmetyki zostały wyłowione z dna pudełka z zapasami. W tym miesiącu chciałabym zdenkować Kolagenową Kurację Bingo Spa (ostatnia litrowa puszka-bardzo fajny kosmetyk, aczkolwiek raczej już nie zdecyduję się na takie pojemności). Zabezpieczenie końców powierzę mleczku z Loreala. I nakładam na siebie bana na zakup szmponów :)


Miłej lektury :)




Buziaczki, papatki, całuski
Tisha
 






wtorek, 29 października 2013

Moje ulubione czesadła.



Siemka!!!

Ciągniemy temat włosowy :) Było już o olejowaniu, i o mydłku Sesa, jakieś zakupy też się pojawiły….
Tym razem postanowiłam pokazać moje czesadła.Na szczęście nie uległam modzie na TT, chociaż kusiło (oj kusiło) bardzo. Zamiast tego znalazłam zamiennik, myślę, że równie skuteczny jak TT. 
Ale po kolei.

Na pierwszy ogień idzie czesadło, które każda szanująca się włomaniaczka ma, czyli drewniany grzebień z The Body Shop:


Źródło

Drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami ułatwia rozczesywanie włosów zarówno na sucho jak i mokro, nie uszkadzając struktury włosa. Umożliwia także równomierne rozprowadzanie odżywek. Jest przeznaczony do każdego typu włosów.
Posiada certyfikat FSC (Forest Stewardship Council).”

Mały, poręczny, trwały. Używam go do rozczesywania  mokrych lub naolejowanych włosów, idealnie sprawdza się do równomiernego rozprowadzenia odżywki.
Nie elektryzuje włosów, dobrze radzi sobie z wszelkiego rodzaju kołtunami. Przyjemny dla oka design.
Wg mnie jedynym minusem jest cena-moim zdaniem troszeczkę za wysoka, za swój zapłaciłam 20zł. No, ale czego się nie robi na włosów.

Szczotka Lena


Źródło



Szczotka z naturalnego włosia przeznaczona do leczniczego masażu skóry głowy, wykonana według wskazówek Pani Heleny Urbańskiej, słynnej założycielki Laboratorium Chemiczno - Kosmetycznego "LENA" w Szczecinie, które już od ponad 40 lat zajmuje się leczeniem chorób włosów.”

Uwielbiam ją i to jej w głównej mierze zawdzięczam sukces w walce o nowe włosy. Szczotka dobrze trzyma się dłoni, jest bardzo poręczna.  Włosie stosunkowo łatwo utrzymać w czystości-ja swoją szczotkę czyszczę raz w tygodniu. Niestety, wbrew zaleceniom producenta za bardzo ją moczyłam, przez co troszeczkę się rozkleiła, ale to tylko i wyłącznie moja wina. Używam jej do codziennego masażu. Nie wiem czy dobrze się wyrażę i czy wszyscy mnie zrozumieją: masaż polega na oklepywaniu skóry głowy. Na początku jest to dosyć bolesne z  uwagi na kłujące włosie dzika, ale później już nic nie czuć. Średnio wykonuję 200 „uderzeń”, następnie aplikuję wcierkę i kolejna 200-setka. Dzięki temu skóra jest pobudzona, cebulki dotlenione a włosy odbite u nasady,
Wspomniany masaż stosuję od ok. 3 miesięcy i pierwszy raz od 1,5 roku widzę pojawiające się babyhair. Moje poprzednie próby wykonywania masażu opuszkami palców-kończyły się powyrywanymi włosami. Teraz wiem, że wcierka ma szansę zadziałać, gdy odpowiednio przygotujemy skórę głowy.
Moja Lena kosztowała ok. 45zł z przesyłką. Drogo, ale warta jest każdej ceny.

Szczotka Racoon (czyli tańszy odpowiednik TT)



 
Źródło



 Rewelacyjna duża szczotka stworzona przez profesjonalistów, przeznaczona specjalnie do pielęgnacji włosów przedłużonych.
„Szczotka ma innowacyjne ułożenie i odpowiednią długość włosia. Materiał, z którego zostało ono wykonane, jest bardziej miękki od tego, z którego są zrobione inne szczotki.
Włosie o różnej długości gwarantuje maksymalną ochronę łączeń podczas czesania. Szczotka idealnie rozczesuje i zapobiega splątywaniu włosów, a dodatkowo pozwala osiągnąć gładkie i lśniące wykończenie fryzury.
Specjalne niezwykle trwałe tworzywo,  z którego wykonana jest szczotka, powoduje zmniejszenie elektryzowania włosów. Lekka konstrukcja, wygodny uchwyt i wysoka odporność na wysoką temperaturę to dodatkowe atuty.

W 2008 roku nasza szczotka otrzymała prestiżową nagrodę In Style Best Beauty Buys.”


Wbrew pozorom wcale nie musimy mieć włosów przedłużanych. Poleciła mi ją znajoma fryzjerka, w sklepie firmowym w Warszawie zapłaciłam za nią 20zł. Działanie mogę porównać do osławionego TT: nie szarpie, łatwo sunie po włosach, nadaje się do pielęgnacji każdego rodzaju włosów-nawet tych najbardziej zniszczonych. Super sprawdza się do modelowania.
Delikatny problem może stanowić jej pielęgnacja-ciężko usunąć wszystkie zabrudzenia, czasami trzeba poświęcić trochę czasu, ale czego się nie robi dla pięknych włosów.

A jakie są Wasze ulubione czesadła???

Buziaczki, papatki, całuski
Tisha

Specjalne ułożenie i długość włosia zapewniają bezpieczeństwo połączeń i włosów.

Pielęgnacja włosów przedłużonych, to nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne i stylizacja. Do codziennego czesania włosów zaprojektowaliśmy specjalne szczotki.





sobota, 26 października 2013

Mydełko SESA - tak czy nie??

Siemka!!!



Źródło


O mydełku Sesa słyszał niemal każdy. Jest to produkt, który można albo kochać albo nienawidzieć. Innej opcji nie ma. Zapraszam do lektury.

Opis producenta:
"Bogate w naturalne zioła oraz 6 olejków mydełko Sesa usuwa problemy takie jak łupież, wypadanie włosów, swędzenie skóry głowy. Jest wspaniałym sposobem na odżywienie włosów.
Polecane do stosowania raz w tygodniu. Zrób dużo piany i wmasuj ją w skórę głowy i włosy. Pozostaw na ok godzinę lub dwie i dobrze spłucz. W zależności od rodzaju włosów, po zastosowaniu może być potrzebne umycie delikatnym szamponem.
Mydełko Sesa jest doskonałym uzupełnieniem kuracji olejkiem Sesa. "



Mój opis:
Mydełka używam co drugie mycie. Świetnie nadaje się do zmywania oleji-nie ma mowy o niedomytych włosach.Pianę trzymam max 15min, spłukuję po czym myję  jeszcze raz szamponem. Niestety włosy umyte tylko mydełkiem są szorstkie, lepiące się, wyglądają jak tłuste i płukanka octowa nic tu nie pomaga. Bardzo mocny, ziołowy zapach-mi absolutnie nie przeszkadza, aczkolwiek wrażliwe nosy mogą mieć problem.Mydło łatwo się pieni i jest wydajne-w moim przypadku stracza na ok. 3 miesiące. Cena-taniocha, za swoje zapłaciłam 8 zł w sklepie Dessis w Warszawie.

Mydełko jest uzupełniem mojej kuracji przeciwko wypadaniu, w tej roli sprawdza się świetnie. W połączeniu z pozostałymi produkatmi stworzyłam zestaw(wkrótce na blogu), który nie tylko ograniczył wypadanie, ale również przyczynił się do wzrostu nowych włosów. Nie wyobrażam sobie już mojej pielęgnacji bez Niego. Mydełko Sesa na stałe zagości w moim koszyczku.
Jestem na TAK!!!!

Buziaczki, papatki, całuski
Tisha 

P.S. Zapominiałam o bardzo ważnej rzeczy: po mydełku nasze włosy nabierają objętości, są odbite od głowy, w dotyku wydaje się być ich więcej :)
 




niedziela, 20 października 2013

Zrób Sobie Krem, czyli zestaw małego chemika.

Siemka!!!

Pamiętacie taką scenę z pewnego filmu:
Są Święta Bożego Narodzenia, w pokoju siedzi chłopiec i bawi się zestawem "Małego Chemika", nagle wbiega do pokoju, gdzie siedzą rodzice i mówi:
-"Mamo, mamo-choinka się pali"
-"Synku, choinka się nie pali tylko świeci"
-"Mamo to firanka i zasłony też się świecą"

Oczywiście brzmiało to tak mniej więcej -zainteresowani wiedzą o jaki film chodzi. Nie wiem czemu, ale oczyma wyobraźni ujrzałam właśnie tą scenę, gdy odbeirałam moją pierwszą paczuszkę z ZSK.

Drodzy Państwo mam zaszczyt przedstawić moje nowe cacuszka. Tadam:)

Od lewej:
olej arganowy,konserwant, potrójny kwas hialuronowy,aloes zatężony 10-krotnie, korund, niacynamid i kofeina farmaceutyczna.

Nie będę Was zanudzać opisem producenta, ponieważ wszystko możecie przeczytać na stronie ZSK. Zresztą, jeśli ktoś interesuje się pielęgnacją włosów to pewnie słyszał o tych produktach nie jeden raz. Starałam się powstrzymać przed kupowaniem wszystkiego, wybrałam produkty najbardziej topowe.

Wobec tego co ja z tym zrobię??

Olej arganowy-wiadomo olejowanie włosów, ale nie tylko. Sporo się naczytałam o olejowaniu paznokci i również pod tym kątem mam zamiar go używać

Olej arganowy + korund+ kwas hialuronowy : domowa mikrodermabrazja, czyli oszczędzamy na kosmetyczce. Udało mi się już raz zrobić taki peeling, buzia była niesamowicie gładka, niemal jak pupcia niemowlaka. Jeden raz to za mało, więc efektami pochwalę się za jakiś miesiąc.

Niacynamid+kofeina farmaceutyczna: pierwszy raz zrobię własną wcierkę. Przepis znalazłam TU. Pokładam w niej duże nadzieje. Jak narazie produkty stoją i czekają aż wykończę Radical.

Zamierzam włączyć to wszystko do mojej pielęgnacji wraz z nastaniem nowego miesiąca. Jestem bardzo ciekawa efektu, czy też będzie to WOW.

Co Wy o tym sądzicie??Może macie jakieś ciekawe pomysły na ich inne wykorzystanie.
Miłej niedzieli.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA




wtorek, 15 października 2013

Włosomaniactwo z głową.

Siemka!!!

      Witam wszystkich po dość długiej przerwie spowodowanej czystym lenistwem oraz brakiem czasu. Postaram się poprawić (oczywiście nie na wadze).

      W trakcie ciszy na blogu, kilka rzeczy pukładałam sobie w głowie i  całkowicie zmieniłam podejście do pielęgnacji włosów. Pod postem dotyczącym olejowania włosów, jedna z Was napisała, że "strasznie dużo tego wszystkiego" i miała świętą rację. Pomyślałam, przeanalizowałam i opracowałam wszystko od nowa. Od razu zaznaczę, że nie ogarniam tej całej porowatości, punktów rosy itp. Obserwuję moje włosy i widzę co im służy a co nie.
Aktualnie planuję pielęgnację w cyklach miesięcznych. Oznacza to, że w danym miesiącu używam tylko konkretnych kosmetyków. Dzięki temu wiem jak działają na moje włosy.
Na załączonym obrazku możecie zobaczyć czego używam w tym miesiącu.


Stałe punkty mojej pielęgnacji to:

-mydełko SESA
-szampon Revitax
-serum Revitax (w białej buteleczce :) )
-mgiełka Radical (o wcierkach i metodzie ich stosowania niedługo pojawi się oddzielny post)
-szampon Barwa (do oczyszczania)
-jedwab CHI
-odżywki b/s GlissKur i Marion
-oleje, których nie ma na zdjęciu: oliwa z oliwek, olej kokosowy i palmowy


Reszta kosmetyków to zmienne. Na początku danego miesiąca wyciągam mój koszyczek i robię w nim przemeblowanie. Dzięki temu w łazience mam kosmetyki, których aktulanie używam , inne już mnie nie kuszą, bo są głęboko zakopane :)

Co Wy sądzicie o takiej pielęgnacji?? Jakie są Wasze sposoby na denkowanie kosmetyków?? Jestem bardzo ciekawa. Czekam na Wasze pomysły.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA



wtorek, 2 lipca 2013

Recenzja: ANIDA-Krem do rąk i paznokci wosk pszczeli i olej makadamia.

Siemka!!!





Przedstawiam Wam dzisiaj moje całkiem przypadkowe i jednocześnie cudowne odkrycie : Krem do rąk i paznokci z woskiem pszczelim i olejem makadamia firmy ANIDA. Zakupiłam go zupełnie przypadkiem w drogerii Natura, za namową pani Sprzedawczyni. Pomyślałam, że 3,20zł to nie wygórowana cena, a takich kremów nigdy za wiele.
Już po pierwszym użyciu, poprostu się w nim zakochałam. Jak dobrze, że mimo pewnych oporów się na niego skusiłam.

Kremów do rąk zużywam całkiem sporo, ponieważ staram się kremować dłonie po każdym myciu, zwłaszcza w pracy, gdzie klimatyzacja niemiłosiernie wysusza delikatną skórę dłoni. Wartościowe są dla mnie te produkty, dzięki którym czuję nawilżenie i nie mam wrażenia suchych rąk.  Krem Anida doskonale się w tej roli sprawdza.




www.cokupic.pl

Zacznijmy od składu:

Skład: Aqua, Macadamia, Ternifolia Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Ceteareth-20(and)Cetearyl Alcohol, Glycerin, Beeswax, Mineral Oil, Tocopheryl Acetate, D-panthenol, Polyacrylamide(and)Hydrogenated Polydecene(and)Laureth-7, Allantoin, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum, Hexyl Cinnamal, Lilial, Limonene.

Nie jestem mocna w analizie ,ale widzę, że olej makadamia jest na drugim miejscu, wosk pszczeli też nie na szarym końcy, brak parabenów. Czego można chcieć więcej??

Plusy:
-wygodne opakowanie, które pozwala łatwo wydobyć kosmetyk. Nie jest może jakieś "dizajnerskie", ale takie ostatnie też nie. Liczy się wnętrze a nie opakowanie.

-kremowa konsystencja sprawia, że łatwo i szybko możemy go rozprowadzić na dłoniach

-UWAGA: krem szybko się wchłania,pozostawia lekki filtr,ale mimo to nie tłuści dłoni. Praktycznie natychmiast czujemy różnicę: dłonie stają się nawilżone, gładkie, miękkie.

-zapach, mimo że dosyć  mocny (przypomina migdały wymieszane z miodem), absolutnie mi nie przeszkadza, unosi się wokół. Niejednokrotnie po jego nałożeniu, pada w pracy pytanie: " Co tak ładnie pachnie?"

-tani: cena ok 4zł

-super sprawdzi się również w pielęgnacji stóp

-produkt polski

Minusy:
-dostępność: swój krem kupiłam w Naturze w Radomiu, niestety w warszawskiej już go nie spotkałam. Ostatnio znalazłam w jednej z aptek internetowych, postanowiłam od razu zamówić 4 sztuki, tak na wszelki wypadek. Trzeba się nieźle nabiegać, żeby go znaleźć, a szkoda.

Podsumowanie:
Nie będę już szukać swojego ideału, ponieważ go znalazłam. Ten krem zostanie ze mną na długo. Jest to kosmetyk wielofunkcyjny- możemy używać go do dłoni i stóp. Czytałam również o możliwości wykorzystania go w kremowaniu włosów,nie próbowałam, muszę się z tym jeszcze przespać.
Poręczna tubka nie zajmie wiele miejsca w torebce, a może uratować nasze dlonie w każdej chwili.
Myślę, że warto spróbować. Jeśli się Wam nie spodoba, zawsze możecie go wykorzystać w pielęgnacji stóp. Myślę, że będzie świetnym uzupełnieniem kuracji lnianej, o której pisałam TU.

Chętnie poznam Wasze opinie na temat tego kremu.

Buziaczki, papatki, całuski
TISHA

środa, 26 czerwca 2013

Mój sposób olejowania włosów i nie tylko.

Siemka!!!




www.e-lazienki.pl 

Każdy, kto zaczyna przygodę z włosomaniactwem szuka swojego sposobu na olejowanie włosów. Mnie również to nie ominęło. Posiłkując się blogami, wizażem, próbowałam różnych metod : olejowanie na sucho, na mokro, olejowe serum, olejowa kąpiel. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że nie widziałam żadnych rezultatów tych zabiegów. Włosy były albo spuszone, albo zbytnio obciążone. Generalnie efekt mi się nie podobał, powoli zaczęłam wątpić w tą całą ideę olejowania...

Do czasu, aż nie wpadłam na genialny pomysł.

Postanowiłam połączyć pielęgnację, tak żeby dbanie o włosy nie wypełniało mi całego wieczora i jednocześnie przynosiło efekty, żeby olejowanie stało się przyjemnością a nie przykrym obowiązkiem.

Jeśli jesteście ciekawe zapraszam do lektury.

Po pierwsze:  NIE PRZESADZAĆ

Podstawowym błędem, który notorycznie popełniałam w dotychczasowej pielęgnacji, była przesada. Nakładanie wielu preparatów, odżywek, masek. Mycie, płukanie włosów po kilka razy-kompletna pomyłka. Coraz większa ilość wypadających włosów, brak poprawy, kupowanie coraz to nowych, cudownych produktów. Jednym słowem porażka.

Jak to wygląda teraz:

Wieczorem myję włosy mydełkiem Sesa (recenzja wkrótce). Pianę, a raczej to co z niej zostanie po 3 minutach, trzymam na włosach zawiniętych w koszulkę ok godziny. Po tym czasie dokładnie spłukuję, nadmiar wody odciskam. Na tak przygotowane włosy nakładam maskę, a następnie olej. Ostatnio króluje u mnie Odżywczy olej do włosów firmy Baikal Herbals. Aplikuję go tylko na długość, ponieważ olej + skalp = wzmożone wypadanie w moim przypadku. Włosy zaplatam w warkocz lub zawijam w luźny koczek i idę spać.

Rano myję włosy szamponem Revitax, dwa razy i teraz uwaga: NAKŁADAM TYLKO ODŻYWKĘ B/S na końce, a skórę głowy spryskuję delikatnie Jantarem. Włosy są idealnie nawilżone, gładkie, czasami rezygnuję z odżywki i na końcach ląduje tylko jedwab CHI.

Dzięki zmianie pielęgnacji nie mam problemu z obciążeniem włosów, są dłużej świeże, lepiej się układają i wreszcie widzę efekt olejowania.

Po drugie: WŁOSY TO NIE WSZYSTKO

Przez pewien czas tak bardzo skupiłam się na dbaniu o włosy, że zapomniałam iż inne części ciała również zasługują na uwagę, chociażby cera czy dekolt, z którym miałam odwieczne problemy. Dzięki ograniczeniu w pielęgnacji włosów do absolutnego minimum, mam więcej czasu i chęci, żeby częściej "fundnąć sobie" jakąś fajną maseczkę na twarz czy kolorowy manicure.

Po trzecie: EKSPERYMENTY

Każdy, metodą prób i błędów, powinien szukać swojego ideału. Tylko dzięki temu możemy poznać potrzeby naszego organizmu, dowiedzieć się co nam pomaga i po czym jest ten efekt WOW.

Mam nadzieję, że mój post okaże się pomocny i być może kogoś z Was zainspiruje.

Buziaczki, paptki, całuski
TISHA

czwartek, 23 maja 2013

Makijaż: Wiosenno-letnia impreza

Siemka!!!

Chciałam Wam dzisiaj pokazać moją propozycję makijażu na wiosenno-letnie imprezy.

Użyte kosmetyki:

-baza Kryolan Underbase
-podkład Max Factor Lasting Performance nr 105
-puder fiksujący Essence
-Ziemia Egipska
-cienie paleta Sleek Respect
-baza pod tusz z Eveline
-tusz z Essence









Buziaczki, papatki, całuski
Tisha

środa, 22 maja 2013

Recenzja:Planeta Organica Maska Marokańska

Siemka!!!

Wracam po długiej przerwie z recenzją Maski Marokańskiej firmy Planeta Organica. Maskę zakupiłam w kwietniu, o czym mogliście przeczytać TUTAJ. Nie będę się powtarzać co do składu (co akurat nie jest moją mocną stroną) ani opisu producenta.




Maskę używam od 1.5 miesiąca, średnio 2 razy w tygodniu. Nakładam ją raz przed, raz  po myciu. Jest bardzo wydajna, mam jeszcze ok. 1/3 opakowania. Niewielka jej ilość wystaczy,aby pokryć całe włosy. Zwykle trzymam ją 20-30 min.

Plusy:
- napewno skład ( o czym przeczytałam na innych forach, blogach)
-piękny, orientalny zapach, który na moich włosach utrzymuje się do następnego mycia
-dobrze nawilża włosy, sprawia, że włosy stają się gładkie i lśniące
-po jej użyciu ma się wrażenie "grubszych" włosów
-ułatwia rozczesywanie

Minusy:
-nie wolno trzymać jej za długo bo może obciążyć
-nałożona na skórę głowy, przetrzymana tworzy zieloną skorupę, którą bardzo ciężko spłukać
-podczas nakładania rozpada się na mniejsze kawałki (?)-dziwnie to wygląda

Ogólnie maskę bardzo polecam, napewno na stałe zagości w mojej pielęgnacji. Uwielbiam ją za nawilżenie moich włosów. Nie wiem czy ogranicza wypadanie, ponieważ stosuję również inne środki, więc ciężko mi się w tym temacie wypowiedzieć. Włosy po jej użyciu są śliskie i aż chce się je dotykać. Dzięki temu rozczesanie włosów również nie stanowi problemu.

Ciekawa jestem co Wy sądzicie o tej masce??

Buziaczki, paptki, całuski
Tisha